Ela |
Wysłany: Nie 6:37, 14 Paź 2007 Temat postu: Bajeczki Dla Niegrzecznych Dorosłych :P |
|
ok wiec od początku
czyli:
Baśń o Królewnie Śnieżce i Siedmiu Krasnoludkach
W pewnym dalekim królestwie (dla uniknięcia pomyłek należałoby chyba zataić że stolicą był Kraków) mieszkał sobie stary król, którego właśnie była szczęśliwie opuściła czwarta żona, zabierając ze sobą oczywiście ponad połowę majątku w kosztownościach, że o ogołoceniu całego pałacu z mebli nie wspomnieć. Po prawdzie to za radą swego prawnika nawet nie wyprowadziła się zbyt daleko, aby mieć pilne baczenie na króla i pałac, w razie gdyby dostał jaki spadek niespodziewany lub większą gotówkę od swej licznej rodziny. Pecunia non olet when I get his wallet mawiała popisując się znajomością języków przed sąsiadami. Ale dajmy jej na razie spokój i powróćmy do pałacu.
W pałacu z królem została jednakoż jego córka, już nawet nie pamiętał z którego małżeństwa, tym niemniej cieszył się jej towarzystwem i swego stałego doradcy, Alzheimera. Tutaj musimy przyznać, że dziewczyna była prześliczna, zgrabna, i niech sobie zaraz niektórzy nie myślą że obowiązkowo blondynka. Bynajmniej, była brunetką, przynajmniej z wierzchu, bo oczywiście jako dziewczyna prześliczna (tudzież zgrabna) nauką się nie przejmowała i siano w kudłatej główce miała niezgorsze. W odpowiednim czasie miał się zjawić bogaty książę i zabrać ją do swego pałacu, gdzie miał ją adorować i obsypywać prezentami przez całe życie, etc, etc, filozofia nieobca wielu panienkom przez wiele wieków od stworzenia Ewy...
Nauczyciele rwali początkowo włosy z głowy przed stroskanym obliczem króla, narzekając z rozpaczą na brak wiedzy królewny, ale odkąd skończyła lat ...naście, stopnie w dzienniczku uległy niejakiemu przemeblowaniu. Dziwnym trafem zaczęły pojawiać się szóstki i wielce pozytywne wpisy od nauczycieli płci męskiej poniżej 30 roku życia, w czasie gdy starsze grono pedagogiczne z uporem trwało przy stopniach poniżej wszelkiej krytyki. Skołowany doszczętnie król nie mógł połapać się w zdolnościach własnej córki... młody doktor UJ, jej prywatny nauczyciel matematyki, zaklinał się na klęczkach że zdolnościami prześcignie niedługo najtęższe profesorskie głowy, w czasie gdy stary profesor alchemii gubił sztuczną szczękę przy jej każdej odpowiedzi... nauczyciel francuskiego, rodowity paryżanin, uparcie twierdził że nikt nie ma takiego sprawnego języka jak ona, a jednocześnie Ojciec Makary, Franciszkanin, pił z rozpaczy nad książką do łaciny...
Aha, jeszcze jedno historyczne kłamstwo musimy wyprostować. Otóż zacytujmy z byle jakiej książki: ponieważ płeć miała białą niczym płatek śniegu, nazywano ją Królewną Śnieżką... Hahaha! Prawda była nieco inna, ponieważ pewnego razu Królewna urwała się na narty z młodym nauczycielem historii, kędyś pod Kasprowym przeszła lawina i spędzili trzy dni uwięzieni we dwoje w szałasie zanim nadeszła pomoc. Od tego czasu nauczyciel nazywał ją tym imieniem, po czym umieścił we właśnie pisanych kronikach... I wierz tu historykom!
Wróćmy więc do naszej opowieści.
Królewna Śnieżka siedziała właśnie przed Magicznym Zwierciadłem, które podarował jej Czarnoksiężnik na szesnaste urodziny i zadała tradycyjne pytanie Lustereczko powiedz przecie, itd na co skrzypliwy głos znikąd odrzekł... wiadomo co, gdy do komnaty wpadła jej zaufana przyjaciółka, Ziuta.
Ponieważ Ziuta będzie jeszcze sporo razy przewijać się przez naszą opowieść, poświęćmy jej chwilę uwagi. Ziuta dla odmiany była długonogą i długowłosą blondynką o inteligencji pasującej do Śnieżki, tyle że nie miała szczęścia urodzić się w rodzinie królewskiej. Bogaty książę miał się też pojawić by ją adorować, chociaż w chwilach rozsądku bogaty kupiec też byłby doskonałą partią, byle kopnął w kalendarz na drugi dzień po ślubie zostawiając pokaźny majątek młodej i pięknej wdowie.
A więc Ziuta wpadła do komnaty i od progu zakrzyknęła:
- Śnieżka, jeszcze nie jesteś gotowa?! Pośpiesz się, makijaż możesz dokończyć w karocy! Karczma już się zapełnia i nie dostaniemy się do środka!
- Spokojna twoja rozczochrana odwróciła się leniwie Śnieżka zarezerwowałam stolik i mam kumpla na bramce, da w ryj każdemu kto się tam przysiądzie.
- Ale minie nas początek na żywo, gra dziś jakiś nowy zespół Orkiestra Wielebnego Kleofasa czy jakoś tak, nie pamiętam nazwy, ale mają w zestawie drumlę, harfę, pierdziel, czynele i dwie lutnie! Super muzyka!
- Ja tam czekam na nowego Didżeja, przywiózł z zachodu najnowszy model katarynki i same nowe przeboje, jak Miała baba koguta i My jesteśmy jacy tacy!
- No to lecimy, masz karocę?
- Stary pozwolił mi wziąć tylko dwukonną, sknerus jeden, trzeba będzie zaparkować gdzie z boku bo wstyd przed ludźmi!
Panienki wypadły biegiem z komnaty i pojechały do karczmy, dajmy im więc na razie spokój i znajdźmy księcia.
c.d.n. |
|
Ela |
Wysłany: Nie 6:14, 14 Paź 2007 Temat postu: z cyklu - Bajki Polskie - na życzenie Koteczki ;) |
|
witam i tu więc
z racji ostatnich narzekań Koteczki, postanowiłam założyć ten post, choć niektórzy może czytali już cześć bo pisałam swego czasu na innym forum.. jednak nie starczyło mi chęci by je tam zakończyć
tak więc na rozgrzewke
Czerwony kapturek w wersji dla Skate'a
Zapina ziomala Kaptur przez osiedle na miejscówkę do starszej Jareckiej. Pokitrane ma po kieszeniach trochę bakania i jakiś szamunek. Wyczaił ją wilk wypas i ściemę jej z klatki odstawia: Elo sztuka. Gdzie się idziesz ustawić? Wybiłam się z chawiry i hetam się z tym towarem do starej ojca. Wilk skumał akcję w moment i między blokami skrót na miejscówkę do starej Jareckiej wylukał, a po drodze zdażył jeszcze bucha ściągnąć z writerami. Wpier***ił Jarecką, kabonę jej z szuflad powyjmował, co by na zioło starczyło. Jebnął się na wyro i sciemę odstawia. Moment i laska w czerwonej bluzie też ustawia się na miejscówce. Patrzy na babkę i nie czai wszystkiego: Babka, melanż jakiś był, że uszy i oczy trochę przyduże masz, czy to może ja za dużo smażyłam? A wilk zajawkę już taką złapał, że wpier***ił w moment Kaptura i fazę na wyrze dalej odstawia. Nagle psy wbiły się do chawiry Babki i w moment skatowały wilka za odstawianie nielegalu. Klimę z podwórka zdażył jeszcze pozdrowić, "HWDP" krzyknął i zszedł ze świata z rozpier***ym bębnem. Psy Kaptura i Babkę wywlekły z bebechów i razem, z wilka towaru po kresce ściągneli.
|
|